19. Mariaż
Violetta z rozmachem odstawiła kubek, z którego duszkiem wypiła nalane tam z kartonika zimne, wyjęte dopiero co z lodówki, niemal lodowate, surowe mleko. Poczuła przenikliwy ból zębów, spowodowany ich nagłym zmrożeniem.
- Znowu zęby mi nawalają - syknęła z niezadowoleniem i od razu postanowiła zatelefonować do swojej dentystki w sprawie umówienia kolejnej wizyty w jej prywatnym gabinecie.
Ów barwny kubek ze szlachetnej porcelany należał do bezcennych pamiątek, jako że pochodził ze zbioru pierwszych, ofiarowanych jej przez Józka, upominków.
Rozległ się głośny dźwięk telefonu. Violetta poderwała się z niemałym trudem. Potknęła się o jedną z nóg taboretu i uderzyła boleśnie w ostry kant narożnika jego blatu. Zaklęła siarczyście pod nosem niczym szewc po walnięciu się młotkiem w palec. Zgięta roztarła szybko a machinalnie kolano, po czym chwyciła za słuchawkę, z którą w ręku od razu usiadła.
Wskutek tej króciutkiej zwłoki jej ojciec zdołał wcześniej odebrać telefon w innym pokoju. Tym razem był szybszy. W ich domu panował jakiś niepojęty przez obcych pęd do prześcigania się w odbieraniu dzwoniącego telefonu. Poprzez słuchawkę równolegle połączonych aparatów przez chwilę przysłuchiwała się prowadzonej rozmowie ojca z kimś niezidentyfikowanym, by stwierdzić wreszcie, że to nie do niej. Z żalem delikatnie odłożyła słuchawkę na widełki.
Pasjami uwielbiała gadać przez telefon. Choćby z byle kim. Lecz najbardziej z koleżankami, którym mogła do woli relacjonować swoje przeżycia i dokonania. Viola lubiła opowiadać, zwłaszcza długo i wyczerpująco, z najdrobniejszymi detalami i przejaskrawiając. Przed nikim nie miała żadnych istotnych sekretów do zatajenia.
>>> Powrót
|